Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Niby jeszcze Polska, a już jak Niemcy - mówią mieszkańcy

Renata Hryniewicz
Te reklamy są w Słubicach
Te reklamy są w Słubicach Renata Hryniewicz
- Jesteśmy miastem nadgranicznym i poniekąd zarabiamy z racji tego faktu. Jeśli jednak umieszczamy reklamę, to powinna być w dwóch językach, a nie tylko w niemieckim - mówi Anna Schoepe ze Słubic.

Od dawna ten problem drażni mieszkańców Słubic. Tylko, że kiedyś reklamy, na których widnieją słowa tylko w języku niemieckim, zdarzały się sporadycznie. Dziś jest ich mnóstwo.

Jesteśmy na wale nadodrzańskim , naprzeciwko Collegium Polonicum. Tutaj jest wbita w ziemię reklama wyrobów tytoniowych. Nie ma na niej ani jednego polskiego słowa.

- Nie dość , że ceny mamy „pod Niemców”, to gdzie się obrócimy, wszystko w języku niemieckim. Niby jeszcze Polska, a jak w Niemczech się czasami czuję - mówi spotkana przy moście Marta Kasztelan. Inna słubiczanka Karolina Zabo - rowska: - Czy niemieckie, czy polskie dla mnie wszystkie reklamy, banery, telebimy szpecą - - Reklama w języku niemieckim jednak jeszcze bardziej razi w oczy. Nie podoba mi się to.

Ul. Jedności Robotniczej. Sklep przy sklepiku, zakład fryzjerski koło zakładu fotograficznego, restauracja przy kawiarni. Niektóre z tych punktów zapraszają nas w języku polskim i niemieckim, ale jest sporo takich, które robią to jedynie w niemieckim. Docieramy do lokalu gastronomicznego, w którym sprzedawany jest kebab.

- Wiem, że tu jest kebab, bo takie słowo znam. Ale na lokalu nie ma nawet słówka po polsku. Może to nie dla nas, tylko danie specjalne dla gości niemieckich? - pyta przechodzień (nie chce nazwiska w gazecie). - Jakoś w Niemczech nas specjalnie nie zapraszają. Co najwyżej w sklepie po polsku jest napisane „pudełko bez towaru” - dodaje.

Wchodzimy do środka. Za ladą stoi mężczyna. Ma ciemną karnację i „nietutejszą” urodę. Podchodzimy. Kiedy witamy się w języku polskim, pan natychmiast podsuwa nam menu i tłumacząc gestami, prosi o wybranie i wskazanie mu dania, które chcemy zamówić. Dziękujemy i wychodzimy.

Gmina nie ma nic do tego, kto otworzy sobie punkt usługowy czy gastronomiczny, albo w jakim języku będzie nas zapraszał, bo to „nie jej teren”. - Jest naprawdę dużo reklam, które nie są ładną wizytówką Słubic - mówi burmistrz Tomasz Ciszewicz. - Niestety gmina nie ma na to wpływu. Nie możemy zakazać właścicielowi zgodzić się na umieszczenie reklam na jego własnym terenie.

Zadzwoniliśmy do nadzoru wodnego w Słubicach, który podlega spółce Wody Polskie, właścicielowi słubickich wałów. - Nie jesteśmy w stanie od ręki sprawdzić, czy właściciel reklamy ma podpisaną z nami umowę - mówi Kacper Jędrzy - chowski. Wałem zarządza Ener - gopol, który zapowiada, że kiedy ruszy budowa nowych wałów, wszystkie reklamy stąd znikną. Po ukończeniu prac firma będzie na nowo podpisywała umowy na miejsce pod reklamę.

Dawniej kontrowersje nad granicą budziły napisy... dwujęzyczne. Dziś w Słubicach nikt już chyba nie żąda, żeby były tylko polskie. - Ludzie się przyzwyczaili do napisów w stylu billiger itp. Nie zwracają na nie uwagi. A większość firm w Słubicach nastawiona jest na klientów z Niemiec - mówi Monika Hyża ze Słubic. - Nikomu te reklamy nie szkodzą, a handel kwitnie. Napisy powinny być jednak dwujęzyczne. Jesteśmy przecież w Polsce.

Obcojęzycznymi reklamami przy granicy zajmował się już Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Uznał, że mogą, ale... wcale nie muszą być one sprzeczne z polskimi przepisami. W każdym razie urząd ten nie znalazł „podstaw do wszczęcia postępowania”.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slubice.naszemiasto.pl Nasze Miasto