Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Są u nas miasteczka i wsie niemal odcięte od świata! Jesteśmy regionem wykluczonym komunikacyjnie

Renata Hryniewicz
Najwięcej pasażerów korzysta z linii dalekobieżnych. Te przewozy są jeszcze opłacalne dla firm
Najwięcej pasażerów korzysta z linii dalekobieżnych. Te przewozy są jeszcze opłacalne dla firm Jacek Smarz / Polska Press
Sołtys Kunic Ewa Guzik nie owija w bawełnę. Mówi GL, że czasami są takie dni, że ludzie nie mają szans na sensowny dojazd do pracy, lekarza czy choćby po zakupy. Fachowo nazywa się to „wykluczenie komunikacyjne”.

- W roku szkolnym można jeszcze pojechać autobusem szkolnym, ale tak jak teraz, w ferie albo w wakacje, rano dostać się można tylko o 9.00 do Krosna. Do Słubic pierwszy autobus jest o 13.00 - mówi GL Ewa Guzik, sołtys Kunic w gminie Słubice.

A to oznacza, że nie ma możliwości dojazdu do żadnej pracy, lekarza, czy choćby po zakupy. - Bo sklepu przecież w wiosce nie mamy - dodaje sołtys.

Podobnie jest w wieli małych miejscowościach.

Lepiej już było

Fachowo taka sytuacja nazywa się „wykluczeniem komunikacyjnym”. - Badania w Lubuskiem nad tym zagadnieniem prowadziliśmy w 2014 roku - mówi Bartosz Jakubowski z Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego, współautor książki „Publiczny transport zbiorowy poza miejskimi obszarami funkcjonalnymi”. Wypadliśmy w tych badaniach - nasz region - jako jedno z trzech najgorzej skomunikowanych województw.

Zdaniem Jakubowskiego od tamtej pory niewiele się poprawiło, a w wielu miejscach jest wręcz gorzej. Lubuskie, obok województwa warmińsko - mazurskiego i podlaskiego, jest wciąż jednym z regionów, w którym połączeń komunikacyjnych jest najmniej.

Największym przewoźnikiem w regionie jest Transhand. Jak mówi prezes Tadeusz Jacek firma, żeby opłacić kierowców, kupić paliwo i opłacić inne koszty związane z działalnością, do interesu musi dokładać. Likwiduje więc kolejne połączenia, bo ich wycięcie to dla firmy nie strata, ale zysk.

- Jedynym klientem, który jeszcze jest opłacalny, są uczniowie. Zwykłych pasażerów nie ma, więc nie opłaca nam się jechać do małej wioski po jedną osobę. W samym roku 2018 zlikwidowaliśmy 25 połączeń - mówi szef firmy.

To prosta zależność

Tadeusz Jacek mówi wprost, że o transport przewozu osób nikt nie zabiega. - Niby to jest w geście samorządów, ale samorządy nie mają na to pieniędzy - dodaje. Tłumaczy zależność: jeśli pasażerów jest mało, bilety muszą podrożeć, bo zwyczajnie taki przewóz jest nieopłacalny. Ale jak się podnosi ceny, to ludzie mówią, że jest za drogo i nie jeżdżą. Cierpią najbardziej na tym starsi ludzie, którzy nie mają jak się dostać np. do lekarza.

Obowiązująca od 2011 r. ustawa o publicznym transporcie zbiorowym nadal w pełni nie weszła w życie. Od 2017 r. dopłaty z budżetu państwa miały przysługiwać jedynie przewoźnikom wybranym przez samorządy. Władze lokalne nie palą się jednak do podejmowania konkretnych kroków, a rząd... po raz trzeci odroczył wprowadzenie przepisów. Nic więc dziwnego, że tylko nieliczne samorządy decydują się na ogłoszenie zamówień na transport lokalny.

A co z pociągami? - Sieć kolejowa w Lubuskiem jest niedopasowana do potrzeb, co wynika po części z faktu, że przebieg linii był kształtowany przed II wojną, a po 1945 r. nie budowano nowych linii, a likwidowano stare - mówi Bartosz Jakubowski. Ma na myśli m.in. zlikwidowaną linię z Żagania do Wolsztyna przez Nową Sól, ale też brak linii z Gorzowa do Szczecina czy też mało korzystny układ linii z Zielonej Góry do Gorzowa - dodaje ekspert.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slubice.naszemiasto.pl Nasze Miasto