Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ciało zmarłego mieszkańca Smogór leżało kilka godzin, bo nikt nie chciał stwierdzić zgonu

Redakcja
Barbara Wit czekała pod domem zmarłego ponad 6 godzin. - Chciałam tylko, żeby ktoś przyjechał, wypisał akt zgonu i zabrał ciało - tłumaczy.
Barbara Wit czekała pod domem zmarłego ponad 6 godzin. - Chciałam tylko, żeby ktoś przyjechał, wypisał akt zgonu i zabrał ciało - tłumaczy. Aleksandra Pazda
Ciało zmarłego 64-latka znalazła jego szwagierka, Barbara Wit. Kobieta wraz z panią sołtys pół dnia próbowały znaleźć lekarza, który wystawi akt zgonu. Zwłoki zabrano po 6 godzinach.

Mężczyzna w Smogórach mieszkał sam. Żona i jego dzieci mieszkają za granicą, dlatego pani Barbara przychodziła do niego niemal codziennie. Kobieta przyznaje, że nic nie zapowiadało takiej tragedii...

- Jeszcze wczoraj byłam u niego, żeby sprawdzić, czy wszystko w porządku. Normalnie ze mną rozmawiał, ale leżał na podłodze. Miał problemy z biodrem. Prosiłam, żeby położył się na łóżko, ale nie chciał. Następnego dnia o godzinie 11 przyszłam zobaczyć, czy nakarmił kury. Weszłam do środka, wołałam do niego, nie reagował. Był cały sztywny - wspomina Barbara Wit, siostra żony denata.

Trwa głosowanie...

Czy powiaty powinny podpisywać umowę z koronerami?

Długo się nie zastanawiając chwyciła za komórkę i zadzwoniła pod numer 112. - Przekazałam, że nie wyczuwam pulsu i chyba szwagier nie żyje. Wtedy powiedziano mi, że nie mogą mi pomóc i muszę skontaktować się z jego lekarzem rodzinnym - opowiada pani Barbara.

Kobieta kilkukrotnie próbowała dodzwonić się do przychodni, jednak bezskutecznie. Poprosiła więc o pomoc panią sołtys i postanowiła, że poczeka pod domem zmarłego. I czekała tak ponad 6 godzin...

,,Wykonałam kilkadziesiąt telefonów"

Beata Wieczorek, sołtys Smogór rozpoczęła poszukiwania lekarza, który przyjedzie na miejsce, wystawi akt zgonu i zabierze ciało. Kolejny raz okazało się jednak, że to nie jest takie proste.

- Udało mi się dodzwonić do lekarza POZ. Powiedział mi, że ma związane ręce, bo mężczyzna w ciągu ostatnich 30 dni nie leczył się u niego, a odległość między przychodnią, a naszą wsią to ponad 4 kilometry. Według ustawodawcy w takiej sytuacji lekarz rodzinny nie ma prawa wydać karty zgonu - mówi B. Wieczorek.

Kolejny telefon wykonała do starostwa. Tam powiedziano jej, że w powiecie słubickim nie ma lekarza koronera i poproszono, by skontaktowała się ze szpitalem. W szpitalu usłyszała, że do godziny 18 leży to w obowiązku lekarza rodzinnego. Zadzwoniła więc do Wydziału Zdrowia w Lubuskim Urzędzie Wojewódzkim. Tam podali nazwisko i telefon osoby z powiatu słubickiego, która jest odpowiedzialna za pomoc w takich sytuacjach.

- Zadzwoniłam i co usłyszałam? ,,Ja jestem tylko pracownikiem starosty. Proszę dzwonić do szpitala"... To się w głowie nie mieści! Jak normalny, przeciętny obywatel ma poradzić sobie w takiej sytuacji? - mówi sołtys.

Ostatecznie sprawą zajął się prezes słubickiego szpitala. Ciało zabrano około godziny 18.00.

Przepisy z lat 60-tych

Gdzie w takim razie powinno się szukać pomocy w takich sytuacjach? _ - Wystawianie karty zgonu leży w gestii Podstawowej Opieki Zdrowotnej (POZ), zaś jej swoistym przedłużeniem w godzinach nocnych i dniach świątecznych jest słubicki szpital - _tłumaczy Wojciech Obremski, rzecznik Starostwa Powiatowego w Słubicach.

Przypomnijmy jednak, że to nie pierwsza taka sytuacja w Smogórach. Dwa lata temu, w 2018 roku rodzina poinformowała dyspozytornię, że ich krewna chyba nie żyje. Nie przyjechało pogotowie, lekarz rodzinny również odmówił pomocy. Dopiero po 5 godzinach przyjechał lekarz ze Słubic.

- Brzydko mówiąc: mamy powtórkę z rozrywki. Jednak zdaję sobie sprawę z tego, że to nie jest wina starostwa, szpitala, czy lekarzy. To wina tego, że rozporządzenie, które reguluje zasady stwierdzania zgonu, pochodzi z 1961 roku. Dlatego wszyscy mają związane ręce!

To jest niedopuszczalne. Sama śmierć, raptowna, niespodziewana, jest tragedią samą w sobie

- mówi sołtys Beata Wieczorek.

W ustawie, która powstała 60 lat temu są nawet pewne pojęcia, które nijak odnoszą się do obecnej rzeczywistości, jak np. Rada Narodowa. Nowelizację przepisów zapowiadano wielokrotnie, jednak do tej pory nic się nie zmieniło... Teraz mówi się o wprowadzeniu zmian w 2021 roku.

Potrzebny urzędnik od spraw śmierci

Marek Twardowski, prezes Lubuskiego Porozumienia Zielonogórskiego uważa, że żeby uniknąć takich sytuacji, należałoby zatrudnić lekarzy sprawujących funkcję koronera. Jednak na taki ruch zdecydowało się zaledwie kilka powiatów w naszym województwie.

- Wynika to z braku lekarzy, którzy w ogóle chcieliby podjąć się takiego zadania. Niektóre samorządy zastanawiają się też, czy stać ich na to, by sfinansować takiego lekarza, ponieważ rząd nie przeznacza na to żadnych dotacji - tłumaczy Marek Twardowski, prezes Lubuskiego Porozumienia Zielonogórskiego.

Koroner ma być więc wzywany wtedy, gdy lekarz rodzinny lub lekarz z nocnej i świątecznej opieki zdrowotnej nie może przyjechać na miejsce zgonu. - Wtedy powinna go zawiadomić właśnie ta placówka, do której rodzina zgłosiła śmierć bliskiej osoby. Jeśli koroner funkcjonuje w danym powiecie, to zarówno lekarze rodzinni, nocna pomoc lekarska, jak i wszystkie służby publiczne, czyli policja, prokuratura i pogotowie ratunkowe, powinny mieć informacje o tym, kto taką funkcję sprawuje.

- Koroner jest potrzebny każdemu powiatowi, przez 24 godziny na dobę właśnie po to, by nigdy nie dochodziło do takich sytuacji, że na stwierdzenie zgonu trzeba czekać nawet kilkanaście godzin -

dodaje M. Twardowski.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slubice.naszemiasto.pl Nasze Miasto