Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kiedy „Kiero” wszedł na boisko, wiwatom nie było końca

Redakcja
Józef Zieliński, znany wszystkim jako Kiero, ma 70 lat. Piłkę kochał od dziecka i - jak mówi - będzie nią żył do końca swoich dni
Józef Zieliński, znany wszystkim jako Kiero, ma 70 lat. Piłkę kochał od dziecka i - jak mówi - będzie nią żył do końca swoich dni Archiwum prywatne
Dba o drużynę, szuka sponsorów, kieruje piłkarzy na badania, a nawet leczy ich... złamane serca. To Józef Zieliński, zwany „Kiero”. Ma 70 lat, a wciąż wchodzi na boisko i gra.

Choć ma swoje lata, nadal się czerwieni, gdy ktoś prawi mu komplementy. Wiwatom nie było końca, kiedy Kiero w Dąbroszynie wszedł na boisko i zagrał ze swoją drużyną Odra Górzyca w meczu ligowym klasy A. - To niesamowite uczucie, kiedy wiesz, że ludzie wiwatują na Twoją cześć. Ale, po co zaraz taki rozgłos - mówi J. Zieliński. Pod postem na Facebooku w jednej chwili było ponad 100 komentarzy z gratulacjami.

A zaczęło się w małej Klenica koło Sulechowa (stąd też pochodzi noblistka - czytaj na str. 6). Tam się urodził i tam zaczął kopać piłkę. - Najpierw były jednak obowiązki. Ojciec mówił: „Chcesz grać w piłkę? Najpierw wyrzuć gnój”. Oborę sprzątałem w mig, by już poczuć przy nodze piłkę - wspomina.

Później poszedł do technikum budowlanego w Zielonej Górze i grał kolejno w: Kolejarzu, Zrywie i Budowlanych. Potem było wojsko, gdzie też grał, następnie wyjechał do pracy na... Syberię.

- Nie mogłem wytrzymać bez piłki. Zaraz po pracy dołączałem do syberyjskich piłkarzy i udawałem, że jestem jednym z nich. Gdyby ktoś się dowiedział, że jestem Polakiem, zaraz by mnie do Polski odesłali - mówi.

Po powrocie pan Józef trafił do klubu Zew w Dąbroszynie, potem kilka lat trenował młodzików, potem był kierownikiem zespołu Celulozy Kostrzyn. Od siedmiu lat kieruje Odrą Górzyca. Czasami wchodzi na boisko grać. Wtedy w oczach ma łzy szczęścia. - To zaszczyt mieć takiego człowieka w klubie. Jak się w coś zaangażuje, nie odpuści - mówi zawodnik Odry Piotr Wywrot.

- Pan Józef to wspaniały człowiek. Wychował wiele pokoleń zawodników czy to w Zewie Dąbroszyn, Odrze Górzyca czy też w Celulozie Kostrzyn. Zawsze słowny. Zawsze przygotowany do meczu, pełen profesjonalista. Zawsze można na niego liczyć - mówi Mariusz Gazda, spiker.

- Znamy się już blisko 20 lat - mówi Zygmunt Mendelski, dyrektor Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji w Kostrzynie. - Niezwykle zaangażowany, sumienny, oddany pracy. Był praktycznie na każdej imprezie sportowej, żył wydarzeniami sportowymi, rekreacyjnymi. Bardzo lubiany. Dla zawodników zawsze jak drugi ojciec. Szanują go.

Pasję pana Józefa wspiera żona. - Nie opuści żadnego meczu - mówi Kiero. Czasami leczy on złamane serca zawodników. - No co zrobić, jak któryś załamany, ani do grania, ani do niczego.Gadami i pocieszam, albo biorę sprawy w swoje ręce i godzę go z narzeczoną - śmieje się.

ZOBACZ TEŻ

Zobacz też: Real Madryt wygrał pierwszy mecz w Lidze Mistrzów

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Kiedy „Kiero” wszedł na boisko, wiwatom nie było końca - Gazeta Lubuska

Wróć na slubice.naszemiasto.pl Nasze Miasto