Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nie umniejszajmy roli ojca, pamiętajmy o nim nie tylko w święto

Grzegorz Wszołek
fot. archiwum prywatne
fot. archiwum prywatne
- Doświadczenie potwierdza, że w dobrze funkcjonujących rodzinach zaangażowanie taty przekłada się na znacznie lepszy rozwój dzieci - z Januszem Wardakiem, ojcem dziesięciorga dzieci i prezesem Akademii Familijnej, rozmawia Grzegorz Wszołek.

Dla pana Dzień Ojca jest szczególny - życzenia otrzymuje pan od 10 dzieci. Jaka jest rola ojca we współczesnej rodzinie? Czy coś się zmieniło z biegiem tych ponad 20 lat, odkąd urodziło się Państwa pierwsze dziecko?

Z pewnością nasza rola cały czas się zmienia, tak jak świat wokół nas. Dostrzegam to w dwóch wymiarach - gdy dzieci rosną, ojciec musi również dojrzewać do swojego zadania. Czym innym wychowywać malutkie pociechy, a zupełnie inne zadania stoją przed nami, gdy mamy w domu nastolatka. Dodatkowo bycie ojcem oznacza odpowiedź na wiele wyzwań cywilizacyjnych i kulturowych. Nie muszę nikogo przekonywać, że jeszcze 24 lata temu praktycznie nie funkcjonował w Polsce internet. Obecnie młode pokolenie nie potrafi sobie wyobrazić życia bez sieci, potrzebują jej jak prądu. Ojcowie powinni za tymi nowinkami w kulturze nadążać: nie stać w miejscu, nie zakładać, że wszystko już wiemy.

Nadążać, czyli powinniśmy jako ojcowie biernie obserwować te zmiany, czy jednak śledzić je uważnie, edukować się?

Tak, „nadążać”, zatem nie tylko biernie obserwować, ale uczestniczyć w tym świecie. Nie możemy zakładać, że w czasach naszej młodości wszystko wyglądało pięknie, natomiast w dzisiejszej kulturze dominują tylko głupoty. Jako ojcowie powinniśmy robić wszystko, by być dla naszych dzieci przewodnikiem, bo tylko tak jesteśmy w stanie pokazywać im rzeczy dobre i złe. Ojciec nie może być oddzielony od tego świata - chodzi o krytyczne uczestnictwo w świecie kultury, wówczas pojawiają się tematy do rozmów z pociechami i możliwość wywierania na nich pozytywnego wpływu.

Małe dzieci, mały kłopot, duże dzieci - duży kłopot, jak mawia polskie powiedzenie.

Rodzice, którzy uważają, że ze starszymi dziećmi nie ma żadnych problemów, jest tylko przyjaźń, relacja wygląda bajkowo, to oznacza, że albo nie do końca wiedzą, co się dzieje wokół nastolatków, albo są tylko „weekendowymi” opiekunami - sympatycznie spędzają czas, ale nie wchodzą głębiej w relacje z najbliższymi. Nie ma nic lepszego niż konfrontacja poglądów, stylu życia z rodzicami w wieku dorastania. Wtedy istnieje większa szansa na dojrzałość w życiu. Nie ma wątpliwości, że to niełatwy proces, bo dziecko kontestuje wiele spraw, które przekazywali rodzice. Dochodzą do tego kłótnie, czasem brak szacunku, emocje.

Nie brakuje osób, deprecjonujących wpływ ojca na rozwój dzieci. Wydaje się przecież, że jest on niepotrzebny, bo jak bobasa trzeba wziąć „na rączki”, to „tylko do mamusi”. Utrwalił się też model, często niezależny od tego, czego chcemy, że tata jest głównym, jeśli nie jedynym żywicielem rodziny. I nie ma aż tyle czasu na poświęcenie się pociechom.

Przeprowadzono wiele badań naukowych jednoznacznie pokazujących ogromny wpływ ojca na rozwój dzieci. Może nie widać go aż tak bardzo, gdy pociecha jest malutka, ale wraz z wiekiem uwypuklają się różnice między dziećmi wychowanymi w pełnych rodzinach, gdy ojciec jest w domu, a tymi bez taty. Dotyczy to nawet popełnianych przestępstw w przyszłości, edukacji, kariery, ale też stanu zdrowia osoby wychowywanej bez ojca. Doświadczenie potwierdza, że w dobrze funkcjonujących rodzinach zaangażowanie taty przekłada się na znacznie lepszy rozwój dzieci. Wpływ taty w różnych momentach życia dziecka jest naturalnie różny, ale mało kto zdaje sobie sprawę z roli jeszcze przed narodzinami upragnionego potomka. Gdy mama w ciąży czuje się kochana, bezpieczna, wie, że ma u boku mężczyznę, wówczas ciąża przebiega częściej prawidłowo, co z kolei przekłada się na zdrowie fizyczne i psychiczne dziecka po przyjściu na świat. Pod każdym względem warto pamiętać: ojcowie są bardzo potrzebni! Pamiętajmy o tym nie tylko w Dniu Ojca. Nie warto odstawiać nas na boczny tor, bo szkodzimy wtedy dzieciom.

Smutna rzeczywistość jest też taka, że w sytuacjach rozwodowych lub konfliktowych między małżonkami w sądach w Polsce sędziowie kierują się na ogół „dobrem dziecka”. A ono jest według nich równoznaczne z byciem przy mamie.

To złożony temat tzw. alienacji rodzicielskiej, ale faktycznie nie dysponujemy w takich sprawach idealnymi rozwiązaniami. „Przyjazne rozwody” są tak naprawdę mitem, często mówi się o rozstaniach „bez szkody dla dzieci”. Warto szukać takich dróg, w których ojciec ma stały kontakt ze swoją pociechą, mimo kłopotów w relacjach z małżonką. Odbywa się to po prostu z korzyścią dla dzieci, choć dochodzi też do paradoksalnej sytuacji: im relacja rodziców jest lepsza, tym trudniejsza staje się rozłąka. Młodej osobie ciężko pojąć, dlaczego jeden tydzień spędza z ojcem, a drugi z matką. Mimo wszystko jest to lepsze niż całkowita izolacja od danego rodzica. Polska rzeczywistość sądów rodzinnych oznacza pozostanie dziecka przy mamie, bez dogłębnego zbadania, czy taka decyzja będzie najlepsza z punktu widzenia interesów pociechy. Warto, by zapewniono możliwość aktywnego udziału ojca w wychowaniu dziecka, nawet po rozwodzie.

Prowadzicie państwo nadal „Akademię Wardakowie”? Jest dużo chętnych, żeby poznać tajniki rodzicielstwa?

Jesteśmy zaangażowani w różne inicjatywy dotyczące wychowania i spraw małżeńskich. Prowadzimy m.in. Akademię Familijną, w której rocznie bierze udział ok. 1000 osób. Organizujemy wyjazdy wakacyjne, czyli „szkoły letnie”. Wciąż sporo osób poszukuje wymiany doświadczeń, a jeszcze większa liczba tego potrzebuje, bowiem nie jest łatwo być dzisiaj dobrym rodzicem. Samo czytanie podręczników, książek nie wystarczy - nic nie zastąpi poznania reakcji na konkretne sytuacje, więc pozostaje tu ogromne pole do pracy. Na szczęście wiele inicjatyw pomaga ojcom lepiej spełniać się w swojej roli w rodzinie, poczynając od „Tato.Netu”.

Jak to jest wychować 10 dzieci? Przecież już przy jednym dziecku zdarzają się chwile zwątpienia, nadopiekuńczość, wyrzuty do siebie, że nie jest się idealnym tatą lub mamą.

Czym innym jest dziesięcioro dzieci, które przychodzą kolejno na świat, a czym innym dziesięcioraczki (śmiech). Najtrudniejszy moment? Wydaje się, że ten, gdy wszystkie dzieciaki są małe, bo wszystkie wymagają stałej opieki, a dopiero po jakimś czasie starsze zaczynają pomagać w domu. Wyzwaniem pozostaje indywidualny kontakt z każdym: rozmowa, zauważenie ich potrzeb i problemów. W dużych rodzinach każde dziecko ma jedną mamę i tatę, tak więc chcą być traktowane. Wielodzietne domy nie oznaczają z góry zaniedbanych pociech - wszystko zależy od poustawiania priorytetów. Wielka rodzina inaczej się organizuje, ale jako rodzice cały czas się uczymy, jak lepiej organizować czas, by zająć się indywidualnie każdym z osobna. Nasze dzieci realizują swoje pasje, osiągają bardzo dobre wyniki w nauce, nie są zaniedbane. Nie działa to jak automat: rodzina mała, rozwój pociech lepszy, a duża: kłopoty finansowe i inne. Wiele par z jednym lub dwójką dzieci dzwoni do nas z prośbą o porady.

Sytuacja demograficzna Polski, ale też Europy, nie należy do optymistycznych. Z naukowych prognoz wynika nawet, że ubędzie nas 7 mln do 2080 roku, a od 2050 1/3 populacji w strukturze społecznej to będą emeryci. Co można zmienić, by zachęcić młode pary do rodzicielstwa?

Na szczęście sporo pomysłów leży na stole - jestem członkiem Rady Rodziny przy Ministerstwie Rodziny ds. Polityki Demograficznej przy rządzie RP, brałem udział w budowaniu strategii demograficznej, która ostatnio została ogłoszona. Nie możemy się łudzić, że znajdziemy proste rozwiązania, ale istnieją koncepcje, co robić, by dzieci rodziło się więcej. Wyjdźmy z niemocy, bo często sobie tłumaczymy, że to trend światowy i nic się nie da z tym zrobić. Problem leży w sferze kultury i gospodarki - dostęp do mieszkań i finanse. Zaskoczę pana, bo w Polsce wciąż ludzie chcą posiadać więcej dzieci niż obecnie mają. Trzeba też pokazywać szczęśliwe rodziny, trochę większe od 2+1. Znajdujemy się w trudnym położeniu, zadaniem wszystkich jest działać tak, by odwrócić niekorzystny trend. Wracając do Dnia Ojca: gdy kobieta może liczyć na mężczyznę, ma poczucie stabilizacji, to jest większa szansa na przyjście na świat dzieci w odróżnieniu od stanu niepewności wobec niego

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Nie umniejszajmy roli ojca, pamiętajmy o nim nie tylko w święto - Gazeta Krakowska

Wróć na zielonagora.naszemiasto.pl Nasze Miasto