- Była ósma rano, jak ogłosili alarm powodziowy. Do miasta samochody już nie wjeżdżały, bo był zakaz ruchu. Niemcy przyjeżdżali i filmowali, jak to nazwali „wymarłe miasto”. Bo tak było, wszystkie zakłady były pozabijane dechami, w mieście nie było życia. Pamiętam jak dziś. Chodziliśmy nad wał i nosiliśmy worki. Mieliśmy dyżury. Po dziesięciu nas siedziało na podzielonych odcinkach. W dzień wały patrolowała straż i wojsko. My dyżurowaliśmy w nocy, oczywiście społecznie dla własnego bezpieczeństwa - tak wspomina „powódź tysiąclecia” Dariusz Zarzycki, słubicki zegarmistrz.
Choć mija już 20 lat, dla mieszkańców te wspomnienia wciąż są żywe. - Słubice w pewnym momencie powodzi były wyludnione. Każdy uciekał z miasta. W początkowej fazie wielkiej wody każdy mieszkaniec pomagał jak mógł nie tylko sąsiadom, ale przede wszystkim żołnierzom, strażakom, którzy wręcz bronili wałów przed przelaniem się wody.
Zobacz unikatowe i niepublikowane wcześniej wideo z 1997 r. Nagranie pochodzi z archiwum Ryszarda Bodziackiego, ówczesnego burmistrza Słubic.
Otwarcie sezonu motocyklowego na Jasnej Górze
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?