Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Tutaj dziadek orzechów nie łupie. Stoi dumnie i zachwyca w słubickim zakładzie fotograficznym Mariusza Karpińskiego [ZDJĘCIA,WIDEO]

Redakcja
Jak widzę zainteresowanie, zwłaszcza dzieci, czuję dumę - mówi Mariusz Karpiński
Jak widzę zainteresowanie, zwłaszcza dzieci, czuję dumę - mówi Mariusz Karpiński Renata Hryniewicz
W słubickim zakładzie fotograficznym można oglądać kolekcję ponad 300 dziadków do orzechów. Mieszkańcy są zachwyceni, rodzice specjalnie przyprowadzą swoje dzieci, by te zobaczyły tę przecudowną wystawę postaci bohatera jednej z baśni.

Zapewne każdy zna baśń opowiadającą o przygodach małej Klary w świecie, w którym zabawki ożywają, a księciem ich królestwa zostaje tytułowy Dziadek do Orzechów.

Baśń autorstwa E.T.A. Hoffmanna została wydana po raz pierwszy w Berlinie w 1816 r. Potem przetłumaczona na język francuski przez Aleksandra Dumasa, stała się inspiracją dla Piotra Czajkowskiego. Tak też powstał słynny balet „Dziadek do orzechów”.

Taki dziadek, to nie zabawka, tylko prawdziwe urządzenie do rozłupywania orzechów. Wilhelm Füchtner, właściciel pierwszej fabryki dziadków do orzechów uruchomionej w 1872 roku, tak właśnie nazwał swój produkt.

Od niedawna kolekcję dziadków możemy oglądać w zakładzie fotograficznym Mariusza Karpińskiego „Foto- Art”. - Ulubionym moim dziadkiem jest pozytywka, z której płyną dźwięki z baletu Czajkowskiego - mówi Mariusz Karpiński. - To jedyna figurka w takiej postaci. Dzieci, które nas odwiedzają, też są najbardziej nią zainteresowane.

Całą kolekcję pan Mariusz i jego przyjaciółka Zofia Turewicz , która jest inspiratorką i dobrym duchem powstania tej kolekcji , zbierali przez 6 lat. Ważne jest to, że żadna z figur się nie powtarza!

- Cała zabawa zaczęła się od figurki dziadka do orzechów, która nie ma oka. Choć czasami usuwam drobne wady i naprawiam figurki, bo nie mają nogi, butów czy nosa, ta pozostała taka, jaka była - mówi pan Mariusz. - Później zaczęliśmy się coraz bardziej tym interesować. Można powiedzieć, że to pasja, zapał i dociekliwość sprawiły, że taką kolekcję dziś posiadamy.

Wszystko, co widzimy w ekspozycji, zostało zakupione na niemieckich flohmarktach (potocznie: pchli targ), bazarach, giełdach, sklepach ze starymi rzeczami.

- Czasami znajomi nam darowują jakąś figurkę, wiedząc, że mamy kolekcję i tutaj jest jej miejsce. Pamiętam, jak kiedyś pewna Niemka, która odwiedziła nasze gospodarstwo agroturystyczne w Krzesinie, przywiozła nam jednego dziadka, bo zobaczyła, że zbieramy i takiego jak jej jeszcze w kolekcji nie mamy - mówi fotograf. - Nie kupiliśmy ani jednej figury przez internet, bo nie na tym rzecz polega, żeby sobie usiąść z lampką wina i przeszukać strony, by coś znaleźć i mieć dostarczone do domu. Wstajemy o czwartej nad ranem i jedziemy na giełdę, a nie zawsze się uda znaleźć dziadka do orzechów. Ale się nie poddajemy i jedziemy znowu i znowu...

Figurki są małe i duże, młodsze i całkiem stare. Najstarszą w kolekcji figurką jest dziadek z roku 1938. Choć „system”, który służy do rozłupania orzecha jest już mocno zużyty, figurka zachowuje swój pierwotny wygląd. Jest ładna i zadbana. W niemal wszystkich figurach kolekcji, orzech rozłupywany jest szczęką figurki. Tylko jeden dziadek łupie orzecha nogą, przyciskając do podłoża.

Większość postaci to królowie i żołnierze, ale są też sprzedawcy zabawek, myśliwi, a nawet piłkarze. Jeden z nich został nazwany przez pana Mariusza i panią Zofię: Lewandowski.

- Większość tych figurek wywodzi się z niemieckiego regionu Rudawy. Rodzimych mamy niewiele. W Polsce Cepelia zrobiła figurkę wiewiórki i punka, w którym mamy możliwość korekty szczęki do wielkości orzecha - pokazuje nam eksponaty pan Mariusz.

- W środę miałem bardzo ciężki dzień, ale zarazem dzień piękny - opowiada pan Mariusz. - Odwiedziły mnie przedszkolaki, dwie grupy, 48 maluchów z przedszkola „Pinokio”. Było super, a dzieci, jakie zachwycone!

Figurki najpierw ozdabiały gospodarstwo agroturystyczne i zachwycały gości, teraz ozdabiają zakład fotograficzny i cieszą oczy słubiczan.

- Zobaczyłam kolekcję całkiem przypadkiem, jak odwiedziłam zakład fotograficzny - mówi Ewa Zalewska ze Słubic, która zadzwoniła do nas i opowiedziała o tym, że takie figurki w zakładzie stoją.

- Kolekcja robi wrażenie. To wspaniałe jak ktoś ma pasje, tak jak pan Mariusz. Do tego tak chętnie teraz pochwalił się całym zbiorem. Na pewno przyjdę tutaj jeszcze raz ze swoim synkiem i będę polecała wystawę dziadków do orzechów wszystkim znajomym - dodaje słubiczanka.

Kolekcja liczy ponad 300 figurek i każda z nich ma swój urok, czar i tajemniczość. A może one ożywają, jak pan Mariusz opuszcza zakład? A może Klarze wcale się nie wydawało...

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slubice.naszemiasto.pl Nasze Miasto