- Wyrok jest bardzo istotny, bo dotyczy wielu problemów i kwestii poruszanych przez długi okres, o czym też pisaliście - mówi Marcin Jabłoński, były starosta słubicki, dziś członek zarządu województwa. - Jedną z ważniejszych kwestii była wypłata wynagrodzenia i odprawy, którą Piotr Łuczyński sobie wypłacił. Mam nadzieję, że teraz będzie musiał oddać powiatowi te pieniądze - dodaje Jabłoński.
Przypomnijmy, w marcu 2016 roku rada powiatu odwołała starostę Łuczyńskiego i powołała Jabłońskiego. Miesiąc później wojewoda Władysław Dajczak unieważnił uchwały rady powiatu o odwołaniu Łuczyńskiego i powołaniu Jabłońskiego wraz z nowym zarządem powiatu.
Rada powiatu zaskarżyła decyzję wojewody. Łuczyński jednak domagał się, żeby Jabłoński z zarządem natychmiast opuścili starostwo. Nie zamierzali. Pracowali w urzędzie, do którego nie chcieli wpuścić odwołanego Łuczyńskiego.
Ten twierdzi teraz, że w czasie sporu o starostwo wykonywał pracę starosty, ale poza urzędem, do którego nie mógł wejść.
Gdy 30 grudnia 2016 r. Wojewódzki Sąd Administracyjny rozstrzygnął, że prawowitym starostą jest Jabłoński, Łuczyński postanowił walczyć w sądzie pracy.
W pierwszej instancji wygrał. Ale w czerwcu 2017 r. sąd apelacyjny uznał rację Jabłońskiego i rady. Łuczyński złożył skargę kasacyjną. 14 listopada 2018 r. roszczenia sąd odrzucił. W uzasadnieniu czytamy, że „rozwiązanie stosunku pracy nastąpiło na skutek wygaśnięcia mandatu Piotra Łuczyńskiego na stanowisku starosty słubickiego w wyniku odwołania jego z tego stanowiska uchwałą rady powiatu słubickiego. Późniejsze stwierdzenie nieważności tej uchwały i wstrzymania jej wykonania w trybie zarządzania nadzorczego wojewody nie zniweczyło rozwiązującego skutku prawnego tejże uchwały”.
- Wiedziałem, że taki będzie wyrok już wtedy, kiedy pouczył nas sąd drugiej instancji - mówi Piotr Łuczyński. - Dowiedzieliśmy się, że źle złożyliśmy powództwo pierwotne. Nie powinienem był się zwracać o świadectwo pracy, tylko o ustalenie stosunku pracy. W przypadku moich współpracowników, którzy byli przeze mnie powoływani, wyrok jest pozytywny. A to właśnie, dlatego, że nie wystąpili o świadectwa, a ustalenie stosunku pracy - mówi Łuczyński.
Świadectwa pracy nie dostanie też Tomasz Stupienko - wicestarosta za czasów Łuczyńskiego. Obaj muszą zwrócić na rzecz strony pozwanej po 240 zł kosztów postępowania skargowego.
Czy będą też musieli oddać pobory? Łuczyński - 56 tys. 843 zł wraz kosztami pracodawcy, czyli ponad 10 tys. zł. Stupienko: 48 tys. zł z kosztami wynoszącymi ponad 8 tys. zł (takie wyliczenia podawało starostwo za czasów Marcina Jabłońskiego). - Jeżeli taki jest ostateczny wyrok, to należałoby złożyć wniosek o zwrot pieniędzy, ale to tylko moja opinia. Decyzję, po analizie uzasadnienia wyroku NSA, podejmie zarząd powiatu - mówi wicestarosta Robert Włodek.
26 kwietnia 2016 r. do pracy przyszło dwóch starostów.
Strefa Biznesu: Rewolucyjne zmiany w wynagrodzeniach milionów Polaków
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?