Nie chcieli bezczynnie czekać
Ta wojna to ogrom strachu i cierpienia, ale też ogrom wsparcia i życzliwości. Ma swoich cichych bohaterów, którzy z niespotykaną determinacją niosą pomoc potrzebującym. Ratują nie tylko ludzi, ale również niewinne i bezbronne zwierzęta. Takimi cichymi bohaterami są wolontariusze z gorzowskiego schroniska, którzy sami wyruszyli na granicę, aby zabezpieczyć potrzebujące czworonogi. Tam zwierzęta miały dostarczyć ich dotychczasowe opiekunki szukające dla nich nowego i bezpiecznego domu.
Obserwowaliśmy to wszystko, co się dzieje po tamtej stronie i że są fundacje, które starają się pomóc. Nie chcieliśmy siedzieć z założonymi rękami i to był po prostu impuls, żeby włączyć się w ratowanie tych bezbronnych zwierząt. Skontaktowaliśmy się z jedną z Ukrainek spod Kijowa, która szukała schronienia dla grupy takich czworonogów. Później wszystko działo się już bardzo spontanicznie - mówi Rabia Songin, wolontariuszka.
Bez psów nie wyjedziemy
Z Gorzowa dwie wolontariuszki oraz kierowca - Rabia, Karolina i Artur - wyjechali w miniony wtorek wieczorem. W stronę granicy wyruszyli busem obładowanym darami. Samochód był po sufit wypchany karmą, transporterami oraz akcesoriami dla zwierząt. Na przejście graniczne w Budomierzu dotarli w środę nad ranem. Szybko okazało się jednak, że taka wyprawa to nie tylko trudne i duże przedsięwzięcie logistyczne. Na miejscu czekały problemy.
Trafiliśmy do pierwszego przejścia granicznego i trafiliśmy na mur. Pojechaliśmy do Korczowej i tam też zderzyliśmy się z machiną biurokracji. Dostawaliśmy błędne komunikaty, bo w jednym miejscu słyszeliśmy, że nie możemy tych zwierząt odebrać, a w drugim były problemy ze strony lekarza weterynarii. Wtedy przyszło zwątpienie i ogromna bezsilność, bo już prawie straciliśmy nadzieję, że uda nam się te psiaki odebrać i zabrać w bezpieczne miejsce. Wiedzieliśmy, że są po drugiej stronie i mają za sobą kilkaset kilometrów drogi i tak naprawdę liczyła się każda godzina - mówi Rabia Songin.
Ale wolontariuszki o zwierzęta walczyły jak lwice. Na granicy spędziły w sumie trzy doby i odwiedziły trzy przejścia graniczne. Ich upór i determinacja w końcu się opłaciły. Uratowały przed wojną prawie trzydzieści psiaków.
To było do trzech razy sztuka. Na przejściu w Medyce busy zostały w końcu przepakowane. Auto naszych dzielnych Ukrainek, które przywiozły nam psy, zostało wypełnione darami, a psiaki były bezpieczne u nas. Były już nasze. Trudno o tym mówić, bo nie mogliśmy opanować emocji. Płakaliśmy jak dzieci. Nawet w drodze powrotnej, kiedy już wiedzieliśmy, że wszystko jest dobrze te wrażenia były wciąż bardzo silne - wspomina wolontariuszka.
Zwierzęta są już w schronisku
Do schroniska w Gorzowie nowi podopieczni trafili w piątek rano. Mimo stresującej drogi zwierzaki są w dobrej kondycji. Przeżyły jednak traumę wojny, dlatego wymagają specjalnej opieki.
Nie jesteśmy w stanie wyobrazić sobie skali przerażenia tych zwierząt, bo one nie rozumieją co się stało. Teraz odpoczywają i potrzebują czasu, aby dojść do pełni sił i równowagi. Niektóre są lekko wychudzone, inne mają problemy skórne, ale ogólnie są w dobrej kondycji. Garną się do ludzi, są przyjacielskie i widać, że były kochane - mówi Rabia Songin.
Kiedy psiaki dojdą już do siebie pracownicy schroniska rozpoczną poszukiwania wspaniałych opiekunów, którzy otoczą je miłością. Ale już teraz proszą o wsparcie finansowe, bo pieniądze są potrzebne między innymi na karmę dla psów, zakup bud i kojców, leczenie i diagnostykę uratowanych psów. Szczegóły na facebookowym profilu Stowarzyszenia Pomocy Zwierzętom AZYL.
Zobacz także:
Strefa Biznesu: Inflacja będzie rosnąć, nawet do 6 proc.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?